zyskiwał na tym adwokat. Zacząłem to wszystko objaśniać księdzu de Vos, oczywiście najniepotrzebniej, bo znał te rzeczy lepiej ode mnie. W pewnym momencie porównałem adwokatów Rory i Sygnatury do adwokatów, którzy by mieli prawo występować w sądzie najwyższym, zwykłych zaś, konsystorskich, do rzeczników, którym by wolno było występować tylko w kolegiach administracyjnych. Przerwałem. Najpierw, bo zdałem sobie sprawę, że próbując objaśnić, zaciemniam, posługując się terminami, których ksiądz de Vos nie zna. A z kolei, że w ogóle niepotrzebnie go męczę, ponieważ wszystko, co dotyczy papieskich trybunałów, ma on w końcu palców. Przeprosiłem go za tę niepotrzebną wstawkę. Na moje przeprosiny zareagował