W pewnej chwili, gdy tłum z lokalu pod szóstym runął na ulicę, Szczęsny usłyszał swe imię. Wołał go Leon, ten sam z wojska, z Grundlanda - Leon Klusiewicz, który wówczas był w PPS-ie, jak jego ojciec i brat. Trzymali się swego obrządku mając jednak oczy otwarte, toteż komuniści z nimi kolegowali.<br>Całą rodziną, bo z ojcem, byłym zesłańcem, stali w szeregu na końcu, więc towarzysze ze Szczęsnym doskoczyli, ustawiając się za nimi zwartym pochodem ze swoim sztandarem, z transparentami: "Pracy i chleba!", "Precz z faszystowskim rządem!" I pod te sztandary garnąć się poczęły masy z różnych fabryk, zakładów rzemieślniczych, nawet ze