czasami trudno oddzielić wiadomość od interpretacji, jaką proponuje. Zbliża się często do granicy subiektywizmu, prezentowania własnych poglądów, ubranych w maskę retorycznej sprawności; ironizuje na temat polityków i ich ugrupowań, czasami bywa dosadny. Za nikim się jednoznacznie nie opowiada, ale widać, komu najbardziej nie sprzyja, a kto jest krytykowany w drugiej kolejności. To kusząca dla dziennikarza metoda: pośmiejmy się z nich razem, drodzy telewidzowie. <br>Taki sposób podawania informacji ma pewien wdzięk i mieści się w ramach niezależnego dziennikarstwa, ale pod jednym warunkiem - odbiorca musi mieć pewność, że dziennikarz trzyma z nim sztamę, ma czyste intencje, że nie gra pod swoje przyszłe plany