Typ tekstu: Książka
Autor: Broszkiewicz Jerzy
Tytuł: Wielka, większa i największa
Rok wydania: 1995
Rok powstania: 1960
się prosić, gdy na werandę
wszedł ktoś znajomy: jak zwykle uśmiechnięty, ugrzeczniony i nie
ogolony. Lokator z Pierwszego Piętra.

- Dobry wieczór miłym państwu - powiedział. - A więc
jedziemy? Mój Kapitanik czeka.

- Kapitan?! - wrzasnęli Ika z Groszkiem wybiegając na
rynek.

Tak - to był Kapitan. Stał spokojny, milczący,
zakurzony i pięknie wyremontowany tuż koło studni. I czekał.

Niespodzianka zaś polegała na tym, że Lokator ofiarował się z przewiezieniem
całego towarzystwa do Warszawy jeszcze tego wieczoru.

Był to pomysł piękny i propozycja szlachetna, gdyż w przeciwnym
razie wycieczkowicze musieliby się tłuc pociągiem nocą lub o świcie.
A tak? A tak powrót stawał się dodatkową przyjemnością
się prosić, gdy na werandę <br>wszedł ktoś znajomy: jak zwykle uśmiechnięty, ugrzeczniony i nie <br>ogolony. Lokator z Pierwszego Piętra.<br><br>- Dobry wieczór miłym państwu - powiedział. - A więc <br>jedziemy? Mój Kapitanik czeka.<br><br>- Kapitan?! - wrzasnęli Ika z Groszkiem wybiegając na <br>rynek.<br><br>Tak - to był Kapitan. Stał spokojny, milczący, <br>zakurzony i pięknie wyremontowany tuż koło studni. I czekał.<br><br>Niespodzianka zaś polegała na tym, że Lokator ofiarował się z przewiezieniem <br>całego towarzystwa do Warszawy jeszcze tego wieczoru.<br><br>Był to pomysł piękny i propozycja szlachetna, gdyż w przeciwnym <br>razie wycieczkowicze musieliby się tłuc pociągiem nocą lub o świcie. <br>A tak? A tak powrót stawał się dodatkową przyjemnością
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego