Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
Wybuchała awantura, matka chwytała się za głowę, a panna Kazimiera rozbrajała nas i błagała, abyśmy byli cicho. Potem dawała nam po jabłku i przez jakiś czas w przedziale panował spokój.

Wieczorem konduktor podniósł oparcia, panna Kazimiera zrobiła posłania i położyła naś spać. W zasłoniętej latarni migotała świeca. Wygodny rosyjski wagon kołysał do snu.

9. WARSZAWA... WARSZAWA...

W Warszawie na dworcu Brzeskim czekała ciotka Aniela z mężem - wujem Benedyktem - oraz dwojgiem dzieci: Antkiem i Zosią. Pozwalałem się całować i oglądać ze wszystkich stron. Krysia była już raz w Warszawie, więć znano ją i tylko podziwiano, że tak wyrosła. Antek i Zosia przygłądali
Wybuchała awantura, matka chwytała się za głowę, a panna Kazimiera rozbrajała nas i błagała, abyśmy byli cicho. Potem dawała nam po jabłku i przez jakiś czas w przedziale panował spokój.<br><br>Wieczorem konduktor podniósł oparcia, panna Kazimiera zrobiła posłania i położyła naś spać. W zasłoniętej latarni migotała świeca. Wygodny rosyjski wagon kołysał do snu.<br><br>&lt;tit&gt; 9. WARSZAWA... WARSZAWA...&lt;/&gt;<br><br>W Warszawie na dworcu Brzeskim czekała ciotka Aniela z mężem - wujem Benedyktem - oraz dwojgiem dzieci: Antkiem i Zosią. Pozwalałem się całować i oglądać ze wszystkich stron. Krysia była już raz w Warszawie, więć znano ją i tylko podziwiano, że tak wyrosła. Antek i Zosia przygłądali
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego