rogu Matejki. Było to niemal vis-a-vis mieszkania mamy i siostry, też na trzecim piętrze. Klatka schodowa nie była tak elegancka, jak pod numerem 2, a mieszkanie równie wielkie, ale bynajmniej nie ciasne, pięciopokojowe. Zapełniły je meble, które przyjechały z Miedzynia. Miałem oczywiście swój własny pokój, a w nim - komplet nowych mebli od ojca, jako nagrodę za gwałtowną poprawę w nauce. Ale bo też i moje obecne warunki "studiowania", zanim zdążyły mi one spowszednieć, wydały mi się rajskimi, w porównaniu z bydgoskimi. Zamiast o szóstej wstawałem teraz po siódmej, a droga do szkoły z Wiejskiej na Plac Małachowskiego, gdzie mieściło