Typ tekstu: Książka
Autor: Białołęcka Ewa
Tytuł: Tkacz iluzji
Rok wydania: 2004
Rok powstania: 1997
wciąż jeszcze nie odkrył naszej obecności na wyspie, a może po prostu nas ignorował. Mieliśmy spore szanse na powodzenie planu. Zgodziłem się na to ryzyko tylko dlatego, że nie potrafiłem sam wymyślić niczego lepszego.

Gdyby podobny wypadek zdarzył mi się w domu, leżałbym już w łóżku jako ciężko chory. Obłożony kompresami. Musiałbym pić wstrętne ziołowe napary i rosół z gołębia, i nie mógłbym ruszyć choćby palcem. Tymczasem czaiłem się gdzieś w krzakach, polując na smoczy skarbiec. Szmaty, które wypłukałem w strumieniu, wyschły i skurczyły się, tworząc opatrunek sztywny niczym pancerz. Rany ściągnęły się i już nie krwawiły, lecz czułem jak oczy
wciąż jeszcze nie odkrył naszej obecności na wyspie, a może po prostu nas ignorował. Mieliśmy spore szanse na powodzenie planu. Zgodziłem się na to ryzyko tylko dlatego, że nie potrafiłem sam wymyślić niczego lepszego.<br><br>Gdyby podobny wypadek zdarzył mi się w domu, leżałbym już w łóżku jako ciężko chory. Obłożony kompresami. Musiałbym pić wstrętne ziołowe napary i rosół z gołębia, i nie mógłbym ruszyć choćby palcem. Tymczasem czaiłem się gdzieś w krzakach, polując na smoczy skarbiec. Szmaty, które wypłukałem w strumieniu, wyschły i skurczyły się, tworząc opatrunek sztywny niczym pancerz. Rany ściągnęły się i już nie krwawiły, lecz czułem jak oczy
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego