Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 6
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
otoczoną wiankiem policji, popychanych i bitych. Nigdy nie dowiedziałam się, co z nimi zrobiono, w każdym razie ich los był nie do pozazdroszczenia.
Ze stacji Zakopane, bez przeszkód ruszyłyśmy ulicą Kościeliską, Drogą do Rojów i przez Bór na wyśni koniec Sobiczkowej. Nareszcie w domu! Wśród przyjaznych twarzy, serdecznych powitań, nie kończących się opowiadań i pytań, znalazłam się nareszcie w kraju mego dzieciństwa. Niestety, babka już nie żyła, nie żył też jej zięć Maciej Miętus, ale wszyscy inni stawili się jak jeden mąż, by się ze mną przywitać.
Cały styczeń 1945 to głębokie śniegi, mróz i cudowne słońce. Zaczęły się spacery - brakowało
otoczoną wiankiem policji, popychanych i bitych. Nigdy nie dowiedziałam się, co z nimi zrobiono, w każdym razie ich los był nie do pozazdroszczenia.<br>Ze stacji Zakopane, bez przeszkód ruszyłyśmy ulicą Kościeliską, Drogą do Rojów i przez Bór na wyśni koniec Sobiczkowej. Nareszcie w domu! Wśród przyjaznych twarzy, serdecznych powitań, nie kończących się opowiadań i pytań, znalazłam się nareszcie w kraju mego dzieciństwa. Niestety, babka już nie żyła, nie żył też jej zięć Maciej Miętus, ale wszyscy inni stawili się jak jeden mąż, by się ze mną przywitać.<br>Cały styczeń 1945 to głębokie śniegi, mróz i cudowne słońce. Zaczęły się spacery - brakowało
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego