Można to tak nazwać, ale to z rosyjskiego. My to nazywamy dziś inaczej. Jaaak? Przepraszam, że się wyrażę... On mnie zerżnął pod tym dębem zielonym... Co proszę? Kot??? Żadnego kota. Nikogusieńko oprócz nas... Nie, nie myślałam o grzechu. Odłożyłam tę myśl na czas wielkopostny". Widzi ją Hans, jak wstaje od konfesjonału, gibającą się w biodrach jak na zawiasach. <br>Przetarł oczy, żeby skończyć z Zofią, ale brudne widoki go nie opuszczały. Sto lat temu bal fakultetu. Nim poznał Steffi. Zaprosił do tańca Juliettę, córkę dziekana, cycatą prawie jak Gerta, niestety pocącą się jak nikt. "Dzielnie się nam wywijało. Aż do chwili, kiedy