z nią na próby do kościoła, które odbywała popołudniami.<br>Dzień w dzień bowiem ćwiczyła, i to nieraz po kilka godzin, żeby<br>przestawić się z fortepianu na fisharmonię, no, i przygotować każdy<br>dźwięk, który miała grać na nabożeństwie, a prócz tego i głos do<br>odpowiadania księdzu. Miała przez księdza zapewnione, że kościół<br>podczas tych jej prób będzie zawsze pusty, a nawet dawał jej ksiądz za<br>każdym razem klucz, żeby się zamykała.<br> Oczywiście chodziłem w tajemnicy przed księdzem. Stałem zwykle ukryty<br>za którąś z tych starych lip świętego Jacka, podczas gdy ona szła po<br>klucz do księdza, a wracając, najpierw rozglądała się dokładnie