co spowiadają chorych. Pani Linsrumowa zatrzymała się w pół ruchu. Widziała przed sobą pochyloną głowę chłopca, zmęczone jego włosy, sterczące w różne strony, spiralny wicherek na ciemieniu i dwie pręgi ścięgien na karku. Otworzyła usta, żeby coś powiedzieć, lecz nic nie powiedziała i tylko starła dłonią łzę, która upadła na kościsty bark chłopca. Polek ułożył się z powrotem na poduszkę, wyciągnął równo ręce. Obok była komódka przykryta czystym obrusem, a na niej krucyfiks, lichtarze i miska z wodą. Pokój stał się uroczysty i odświętny. Pani Linsrumowa, zaplótłszy dłonie jak do modlitwy, chodziła nerwowo od drzwi do okna, bojąc się wyjrzeć na