razy, wszyscy wrócili do roboty i po chwili pyrkotał już walec parowy. Jaśka usiadła na progu szopy. Czuła pod czaszką doskwierający ból, a gdy przechyliła głowę, dokuczliwe pulsowanie w skroni. Zastanawiała się, czy zażyć proszek zaraz, czy dopiero na noc, aby można było zasnąć. Czekało ją jeszcze całe popołudnie przy kotle, do ostatniego wrzątku po robocie.<br>Od nasypu niósł się nieustannie ten sam, rytmiczny okrzyk: "<foreign>Raz, dwa wziali... P-ut' padniali!... Raz, dwa drużno!...</>" Jaśce zdawało się, że zapamięta ten okrzyk na całe życie. Wstała, zawiesiła dwa wiadra na koromysłach i poszła do rzeki po wodę.<br>Nad stepem kłębiły się bure