na wsi zaludnionej świątecznie trudno było się doszukać.<br> I wszystko płynęłoby szczęśliwie, gdyby pewnej niedzieli nie<br>odwiedził nas kowal. Nie wiadomo nawet, po co przyszedł, bo nie żył z<br>ojcem w najlepszej zgodzie, lecz widocznie nie miał już gdzie iść,<br>skoro do nas przyszedł. A czegóż się można było po kowalu spodziewać,<br>oprócz zmartwienia? Z jego przyjścia wywróżyć można było jak z księdza<br>we śnie, ze śniętych ryb w kałuży, z mętnej wody, ze złodzieja. Toteż<br>nikt mu chyba we wsi nie był życzliwy, ale też nikt mu gościny nie<br>śmiał odmówić, bo jeden we wsi konie kuł.<br> Jak na nieszczęście