Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Polityka
Nr: 09.04
Miejsce wydania: Warszawa
Rok: 2004
dni. Jakiś mężczyzna pokazuje swe małe dziecko, które leży w rozpadającym się wózku, całe zmarznięte. Już nie ma sił płakać. Śnieg wiruje i opada na ludzi białymi płatkami. Stoją bezbronni i opuszczeni. Jakiś mężczyzna podchodzi do policjanta, który konwojował pociąg: "Proszę pana, co my tu robimy?". Ma na sobie stary kożuch, jego żona stoi za nim. Mężczyzna płacze. "Wróciłem z lasu z końmi i wozem, a oni mi mówią, masz się natychmiast wynosić, wszyscy mają się wynosić, twoja żona i twoje dzieci. Za 10 minut ma was tu nie być. Moi starzy rodzice mają po osiemdziesiąt lat. Mam sześcioro dzieci. Od
dni. <gap> Jakiś mężczyzna pokazuje swe małe dziecko, które leży w rozpadającym się wózku, całe zmarznięte. Już nie ma sił płakać. Śnieg wiruje i opada na ludzi białymi płatkami. Stoją bezbronni i opuszczeni. Jakiś mężczyzna podchodzi do policjanta, który konwojował pociąg: "Proszę pana, co my tu robimy?". Ma na sobie stary kożuch, jego żona stoi za nim. Mężczyzna płacze. "Wróciłem z lasu z końmi i wozem, a oni mi mówią, masz się natychmiast wynosić, wszyscy mają się wynosić, twoja żona i twoje dzieci. Za 10 minut ma was tu nie być. Moi starzy rodzice mają po osiemdziesiąt lat. Mam sześcioro dzieci. Od
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego