się mój świat, zajmując przestrzenie po lewej i po prawej, i przestrzenie poza przestrzeniami, nieubłaganie wielostronne. <br>A pamięć podpowiada, że powinny być róże, a nie maki. Ale to na jawie. Róże zza mojego łóżka. Kiedy leżę przy siatce, jest przede mną sznurowa krata, za mną jedwabista tapeta, kremowa jak angielski kreton, usiana różami błękitnymi, rdzawymi i żółtymi, aby leciutko zbiegał po nich ku mnie mały człowieczek z workiem pełnym snu, Andersenowski Ole Luk-oie, brat polskiego Baja, o którym śpiewa mama:<br><q>Chodzi, chodzi Baj po ścianie,<br>żółte ma chodaki,<br>a w zanadrzu żółte róże<br>i czerwone maki.<br>Baju, Baj<br>żółty kaftan