moczary w ślad za garbem i pognał szybciej. Pozbywszy się zarówno niewygodnego balastu, jak i oświetlenia, w krótkim czasie znikł z oczu zastygłej w bezruchu pogoni.<br>Maszynista, przyszedłszy do siebie, postanowił za żadne skarby świata nie kontynuować pościgu na piechotę, przyszło mu jednakże do głowy, że jeśli ten rozpadający się kretyn do tej pory przez cały czas leciał po szynach, to i dalej zapewne nie zmieni kierunku. Wygodniej wobec tego i niewątpliwie skuteczniej będzie gonić go pociągiem. Zawrócił więc i pośpiesznie podążył do parowozu.<br>Jakkolwiek bardzo się śpieszył, to jednak odległość, jaką przebył w pogoni za Lesiem, była dostatecznie duża, żeby