mówił, pękając od wewnętrznego śmiechu. - Biedna kura.<br>Ostatni raz jadł tę potrawę. Od tej kolacji nabrał do niej takiego organicznego wstrętu, że na samą myśl prawie, że dostawał mdłości. "Za nic już nie będę jadł tego świństwa!" pomyślał raptem i odsunął od siebie talerz. W głowie miał ohydne obrazy: widział krew, kurę, której wycięto organy rozrodcze, oskubano pierze i puch. Było to pozbawione widocznego sensu i może właśnie przez to takie straszne i odpychające. Jego, rzec można, wariacka wesołość minęła bezpowrotnie, wstrząsnął nim przykry dreszcz. nie znał żadnego środka, by odczepić się od prześladowczej, krwawo-kurzej wizji.<br>- Napiję się wódki - powiedział