wsi, nie rozumiał chłopskiego sposobu bycia i stylu myślenia. A siostra Weronika, choć ponad pół wieku przeżyła w habicie, pozostała przecież chłopką, reagowała na świat po chłopsku, z tym chłopskim realizmem niezmożonym i upartym, z chłopską twardością do rachunków, której żadne komputery w pole nie wywiodą. Więc kiedy wyrzekał na krótkowzroczność rolników, krytykował brak wyobraźni ekonomicznej, roztaczał przed Weroniką swój program uzdrowienia rolnictwa na sposób po części kołchozowy, po części farmerski, jakby Polska była skrzyżowaniem Nebraski i Zadnieprza, zapalał się i szydził, gromił i biadał, nagle przerwała mu ruchem przezroczystej, starczej dłoni. A gdy zamilkł, rzekła z leciutkim uśmiechem:<br>- Ja ci