Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Gazeta Wrocławska
Nr: 12.02
Miejsce wydania: Wrocław
Rok: 1999
produkcji i okazało się, że mogę zostać. Okropnie się ucieszyłem. Nie zależało mi na pieniądzach. Byłem gotowy zagrać za przysłowiową "miskę strawy". W momencie, kiedy Robert Chiniewicz trafił do Biedruska, Jerzy Hoffman właśnie kręcił sceny bitwy pod Żółtymi Wodami. Do tego potrzeba było pospolitego kozactwa. Panu Robertowi przyszło więc zagrać krwiożerczego kozaka. - Pamiętam, że było wtedy okropnie gorąco - wspomina. - Przed każdą sceną byliśmy dokładnie sprawdzani, czy nie mamy zegarków, łańcuszków i tym podobnych współczesnych ozdób. Ale i tak nie obeszło się bez wpadek. Podczas jednej ze scen, zresztą bardzo długo ustawianej, Jerzy Hoffman bardzo się wkurzył. Rozpoczął się właśnie atak polskiej
produkcji i okazało się, że mogę zostać. Okropnie się ucieszyłem. Nie zależało mi na pieniądzach. Byłem gotowy zagrać za przysłowiową "miskę strawy". W momencie, kiedy Robert Chiniewicz trafił do Biedruska, Jerzy Hoffman właśnie kręcił sceny bitwy pod Żółtymi Wodami. Do tego potrzeba było pospolitego kozactwa. Panu Robertowi przyszło więc zagrać krwiożerczego kozaka. - Pamiętam, że było wtedy okropnie gorąco - wspomina. - Przed każdą sceną byliśmy dokładnie sprawdzani, czy nie mamy zegarków, łańcuszków i tym podobnych współczesnych ozdób. Ale i tak nie obeszło się bez wpadek. Podczas jednej ze scen, zresztą bardzo długo ustawianej, Jerzy Hoffman bardzo się wkurzył. Rozpoczął się właśnie atak polskiej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego