i potoczyła poza planszę. Von Finckl zacisnął powieki i jedną myślą uruchomił serię asocjacji. Ośmioro dzieci w wilgotnej izbie będzińskiego krawca Finkelsztejna, szyjącego chałaty dla biedoty, para rodziców - zapalczywy suchotnik i troskliwa myszka w przekrzywionej peruce - para śmierdzących kóz, które zimowały wraz z domownikami. Pierwszomajowy pochód w Będzinie i płachty krwistych sztandarów, czerwona twarz Szai Brodskiego, który ściska nowego skarbnika żydowskiej partii "Bund", Bernarda Finkelsztejna, a potem po czterech miesiącach otwiera partyjną kasę i nie widzi stosu złotych imperiałów, czerwony szal luksusowej dziwki w łódzkim hotelu, czerwona robotnicza krew na będzińskim bruku, czerwona krew bundowców, których składki przyniosły mu fortunę w