przyrósł do kamienia. Przecie to Marek, bratanek Waryniusza! Prawda, chłop mówił, że to majątek Publiusza Waryniusza, a więc ojca Marka! Że też sobie od razu tego nie uprzytomnił! Zdumienie i przerażenie Kaliasa zdziwiło Marka. I zaraz przypomniał sobie. Twarz nabiegła mu krwią, chciał skoczyć ku chłopcu, ale zawahał się i krzyknął:<br>- Ty psie, ty zbiegu, już ja cię nauczę!<br>Kalias poczuł, że nogi sprężyły mu się do skoku jak u spłoszonej sarny. Poderwał się nagłym ruchem, chwytając z ziemi sandały, płaszcz i chleb. Jednym susem odbił się od niebezpiecznej bliskości Marka. Panicz podniósł do ust trzymaną w ręku trąbkę i zatrąbił