Typ tekstu: Książka
Autor: Jagiełło Michał
Tytuł: Wołanie w górach
Rok: 1999
wczoraj rano - poprawia go któryś z naszych.
- ...wczoraj - tak, rzeczywiście, wczoraj rano weszliśmy w prawy filar, pod wieczór byliśmy na grzędzie ponad Wielką Galerią. Bojąc się, że będziemy musieli biwakować, zaczęliśmy się wycofywać kominem, zjazdami. Ja zjeżdżałem jako drugi. Była już noc. W połowie komina czekałem dość długo, aż partner krzyknie, że mogę jechać, była cisza, szarpnąłem za linę, nie obciążona - zacząłem wołać o pomoc. Gdzie on jest?
- Spadł z Małej Galerii do Mnichowego Żlebu.
- Zabił się!
- Nie!
- Co mu się stało?
- Cicho, słyszycie? - W. Gąsienica Roj I pokazał w kierunku schroniska. W powietrzu kołował falujący głos syreny alarmowej. - Nowa robota
wczoraj rano - poprawia go któryś z naszych.<br>- ...wczoraj - tak, rzeczywiście, wczoraj rano weszliśmy w prawy filar, pod wieczór byliśmy na grzędzie ponad Wielką Galerią. Bojąc się, że będziemy musieli biwakować, zaczęliśmy się wycofywać kominem, zjazdami. Ja zjeżdżałem jako drugi. Była już noc. W połowie komina czekałem dość długo, aż partner krzyknie, że mogę jechać, była cisza, szarpnąłem za linę, nie obciążona - zacząłem wołać o pomoc. Gdzie on jest?<br>- Spadł z Małej Galerii do Mnichowego Żlebu.<br>- Zabił się!<br>- Nie!<br>- Co mu się stało?<br>- Cicho, słyszycie? - W. Gąsienica Roj I pokazał w kierunku schroniska. W powietrzu kołował falujący głos syreny alarmowej. - Nowa robota
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego