Typ tekstu: Książka
Autor: Zubiński Tadeusz
Tytuł: Odlot dzikich gęsi
Rok: 2001
trawy albo gałązka rzucona po szamańsku, po cygańsku. Cudowna gra z fantazją i własnym lękiem, podniecająca i wstydliwa zarazem. Wysoki łysy żandarm przechylony przez płot, wymiotował. Drugi, grubasek, wyśpiewywał na całe gardło "Ich hab mein Herz in Heidelberg verloren", a granatowy policjant Sekuła zapinał rozporek. Dymiąca kałuża moczu zieleniała w księżycowym świetle. Sekuła machnął ręką na widok zaskoczonego Jassmonta. - Panie pisarz, co pan, od kurwy wraca? - zawołał.
- Nie, od znajomego - odpowiedział Jassmont. Nie wiedział, iść czy się zatrzymać. Odór moczu kręcił w nosie jak tabaka.
- Idź pan śmiało, nie bój się pan, te schlane świnie nie wiedzą nawet, jak się nazywają
trawy albo gałązka rzucona po szamańsku, po cygańsku. Cudowna gra z fantazją i własnym lękiem, podniecająca i wstydliwa zarazem. Wysoki łysy żandarm przechylony przez płot, wymiotował. Drugi, grubasek, wyśpiewywał na całe gardło "Ich hab mein Herz in Heidelberg verloren", a granatowy policjant Sekuła zapinał rozporek. Dymiąca kałuża moczu zieleniała w księżycowym świetle. Sekuła machnął ręką na widok zaskoczonego Jassmonta. - Panie pisarz, co pan, od kurwy wraca? - zawołał.<br>- Nie, od znajomego - odpowiedział Jassmont. Nie wiedział, iść czy się zatrzymać. Odór moczu kręcił w nosie jak tabaka.<br>- Idź pan śmiało, nie bój się pan, te schlane świnie nie wiedzą nawet, jak się nazywają
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego