przepomniała, jak toto raczkowało pod stołem. Mniejszyć był od Irenki. Chodzić go uczyłam. Jak i mojego Stasiulka.<br> - Kogo?<br> - Jaśnie pana, naszego dziedzica. Za niańkę przy nim byłam. Stądem za mąż szła, karytą mnie państwo wieźli. Póki chocia jeden z rodziny w Maleniu siedzi, moje miejsce przy nim. A tera do kuchni mi czas, bo się wszystko durch spali. Kłaniam nisko.<br> Ujęła skraj fałdzistej spódnicy i dygnęła prawie do ziemi. Wyprostowała się z trudem, zaczerwieniona z wysiłku, ale widocznie rada z siebie. Obróciła się i szła, jakby młodsza, ku drzwiom. Stuk, stuk, uderzały obcasy.<br> Dlaczego stało się właśnie tak? Dlaczego później nikt