Typ tekstu: Książka
Autor: Brzechwa Jan
Tytuł: Gdy owoc dojrzewa
Rok: 1958
mu!

Ojciec śmiejąc się powtórzył móje słowa. Piotrowski skwapliwie odpiął dewizkę wraz z żetonami i wrzucił ją ojcu do kieszeni marynarki.

Nazajutrz w domu zapanował nieopisany rwetes, który trwał również przez dni następne i w przyszłości powtarzał się zawsze, ilekroć wyjeżdżaliśmy do Warszawy.

W jadalnym pokoju ustawiono ogromny kosz i kufer; matka zapowiedziała, żeby się do niej nie odzywać, i przystąpiła do pakowania. Były to dni pełne zamętu, nerwowego napięcia i powtarzających się raz po raz ataków migreny.

Tekla smażyła borówki i sypała do szaf naftalinę. Córka ogrodnika prała; w kuchni gotował się kocioł z bielizną i unosiły się kłęby pary
mu!<br><br>Ojciec śmiejąc się powtórzył móje słowa. Piotrowski skwapliwie odpiął dewizkę wraz z żetonami i wrzucił ją ojcu do kieszeni marynarki.<br><br>Nazajutrz w domu zapanował nieopisany rwetes, który trwał również przez dni następne i w przyszłości powtarzał się zawsze, ilekroć wyjeżdżaliśmy do Warszawy.<br><br>W jadalnym pokoju ustawiono ogromny kosz i kufer; matka zapowiedziała, żeby się do niej nie odzywać, i przystąpiła do pakowania. Były to dni pełne zamętu, nerwowego napięcia i powtarzających się raz po raz ataków migreny.<br><br>Tekla smażyła borówki i sypała do szaf naftalinę. Córka ogrodnika prała; w kuchni gotował się kocioł z bielizną i unosiły się kłęby pary
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego