i nagle otoczył nas gwar i zapach owoców, wkroczyliśmy między stragany, na których piętrzyły się przede wszystkim pomarańcze, niebosiężne pryzmy tych owoców, a przekupnie zachęcali nas, przekrzykując się wzajemnie, po angielsku:<br>- Buy oranges, please! Fresh, sweet oranges! Very cheep! Very cheep, indeed!<br>i zatrzymaliśmy się, i wybieraliśmy najdorodniejsze spośród dorodnych kul, które tak miło się kojarzyły, gdy zamykało się na nich dłoń, wzięliśmy tyle, ile zmieściło się nam w kieszeniach i w wielkich łapach Felka, a ja sięgnąłem po drobne monety: pomarańcze rzeczywiście okazały się tanie, bardzo tanie, sprzedawcy nie kłamali, chyba dziesięć za piastra, podczas gdy pakowane, każdy w oddzielną