Typ tekstu: Książka
Autor: Czeszko Bohdan
Tytuł: Pokolenie
Rok wydania: 1974
Rok powstania: 1951
pokoiku, który sam zajmował. Później ryczał długo i nudnie, gęsto przeklinając. Wreszcie podniósł nad głową pejcz i świstał nim łakomie w powietrzu.
Jurek nie uchylił się. Patrzył ponuro spod brwi w czerwone oczka komendanta, lśniące od wódki. "Nie uderzysz - myślał. - Jeśli uderzysz, zastrzelę. Wpakuję ci w ten świński łeb odżałowaną kulę najdalej za trzy dni".
Nie uderzył. Być może, że rozporządzał, jako zwierzę, zwierzęcym instynktem, który ostrzega. Być może, oczekiwał gestu bojaźni, aby zadać pierwszy cios. Miał jednak do czynienia z człowiekiem uzbrojonym i wstrzymał rękę.
XVII
Wieczorem łapanek zazwyczaj nie było. Zachowywano pozór, że chodzi o wyłapywanie w ciągu dnia
pokoiku, który sam zajmował. Później ryczał długo i nudnie, gęsto przeklinając. Wreszcie podniósł nad głową pejcz i świstał nim łakomie w powietrzu.<br>Jurek nie uchylił się. Patrzył ponuro spod brwi w czerwone oczka komendanta, lśniące od wódki. "Nie uderzysz - myślał. - Jeśli uderzysz, zastrzelę. Wpakuję ci w ten świński łeb odżałowaną kulę najdalej za trzy dni".<br>Nie uderzył. Być może, że rozporządzał, jako zwierzę, zwierzęcym instynktem, który ostrzega. Być może, oczekiwał gestu bojaźni, aby zadać pierwszy cios. Miał jednak do czynienia z człowiekiem uzbrojonym i wstrzymał rękę.<br>XVII<br>Wieczorem łapanek zazwyczaj nie było. Zachowywano pozór, że chodzi o wyłapywanie w ciągu dnia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego