nich gotowałam - biadała Gawlikowa. - I co ja teraz podam na stół?<br> - Nic, nic, wytrzymamy. Weź, Haniu, wazę i talerze, może chleb.<br> Dziewczyna spojrzała bezradnie na Martę. Z kulami nie poradzi. Nikt już nie oponował. Surmowa wetknęła córce łyżki do kieszeni swetra, pieczywo zawinięte w serwetkę pod pachą, razem z nasadą kuli. Marta umieściła na wazie talerze. Poszły. Niemcy czekali w korytarzyku, jeden stał nawet na podeście schodów.<br> - Iwan? - spytał.<br> - Nie ma Iwana. Poszli, ale wrócą.<br> Musieli zrozumieć. Nie troszcząc się o ciszę wyrwali talerze. Dosłownie łykali, dławili się kawałkami chleba, spieszyli. Za moment waza była próżna. Szturchnięcie pistoletem. Hania ma ich