jego, Piotrowemu, przewodnictwu, przedzierzgnęli się w aniołów.<br>Kłótliwe te białki o wielkich brzuchach i ciężkich piersiach, patrzą z macierzyństwem, żarłocznem rozrzewnieniem na wątłego chudzielca w przydługiej wytartej opończy. Każda z nich mogłaby go sobie wziąć na ramię, zarzucić na plecy, lub nosić w podołku. Ta niewątpliwa przewaga cielesna wzrusza kłębiaste kumoszki.<br>Otoczony tym orszakiem, poprzedzony krzyżem, Piotr Eremita jedzie na swej burej mulicy niedokładnie jeszcze z zimy wyleniałej. Rad jest z tej babskiej opieki, z tego uwielbienia. Kadzidło ma słodką woń, odurzającą każdą ludzką głowę. Piotr poi się tą słodyczą. W glorji własnej skromności i ubóstwa, w coraz silniejszym przekonaniu posłannictwa