w powojennych felietonach Stefan Wiechecki zapuszczał się na tereny związane z kulinariami i kuchnią, częściej pisał o tym, czego brakuje w sklepach niż o tym, co się jada i pije. Ponad trzydzieści lat w Wiechowych opowieściach odzwierciedlały się chwilowe trudności aprowizacyjne.<br>Jeszcze na początku lat sześćdziesiątych autor wyśmiewał warszawiaków, którzy kupują towary na zapas z obawy na przykład przed końcem świata, tak jak to wcześniej robili, bojąc się zaćmienia słońca w Suwałkach, wojny w Korei, próbnego wybuchu bomby atomowej, a nawet lotu Gagarina, kiedy rozeszli <orig>sie</> plotki, że cała żywność będzie wywieziona na Księżyc. Z biegiem czasu jednak kłopoty z kupieniem