wyruszeniem nie spisaliśmy testamentu, jak jego druga zdobywczyni Henriette d`Angeviille, zwana "Narzeczoną Mont Blanc", która w czasie mozolnego podejścia, nieco już osłabła miała powiedzieć: Jeśli umrę nim dotrę na szczyt, zanieście tam moje ciało i już pozostawcie. Niejeden z nas powyżej 4.500 m n.p.m. "dyszał jak kurczę" i gdzieś tam po drodze wirowały przed oczami płatki śniegu, choć poranek 24 lipca wstawał przejrzysty i pełen słońca. Więcej mieliśmy szczęścia od Marie, bo na szczycie zobaczyliśmy nieprzebrane morze gór, a świadomość, że żadna z nich nie jest wyższa, pozwoliła nam poczuć euforię zdobywców, którzy pokonali przede wszystkim własną