Typ tekstu: Książka
Autor: Breza Tadeusz
Tytuł: Urząd
Rok wydania: 1984
Rok powstania: 1960
Niebawem po wypiciu koniaku zdecydowaliśmy się wracać.
Na dworze, pomimo żeśmy się na nie przygotowali, zaskoczyło nas zimno. Szczękając zębami i w biegu wkładając Antonella futerko, my z Wieśniewiczem - swetry i okręcając szyje szalikami, któreśmy z sobą wzięli, dopadliśmy samochodu.
- Panno święta, toż to formalny mróz! - nie przestawała się skarżyć kuzynka Sandry, zwłaszcza że od sposobu, w który wóz przy zjeździe z Monte Cavo brał ostre i liczne wiraże, nie mogło się jej zrobić cieplej.
- A widzisz, nie trzeba było gardzić koniakiem - powiadał za każdym razem Wieśniewicz.
Tak się uczepił tej myśli, że kiedyśmy się znaleźli w Rzymie, zatrzymał, auto przed
Niebawem po wypiciu koniaku zdecydowaliśmy się wracać.<br>Na dworze, pomimo żeśmy się na nie przygotowali, zaskoczyło nas zimno. Szczękając zębami i w biegu wkładając Antonella futerko, my z Wieśniewiczem - swetry i okręcając szyje szalikami, któreśmy z sobą wzięli, dopadliśmy samochodu.<br>- Panno święta, toż to formalny mróz! - nie przestawała się skarżyć kuzynka Sandry, zwłaszcza że od sposobu, w który wóz przy zjeździe z Monte Cavo brał ostre i liczne wiraże, nie mogło się jej zrobić cieplej.<br>- A widzisz, nie trzeba było gardzić koniakiem - powiadał za każdym razem Wieśniewicz.<br>Tak się uczepił tej myśli, że kiedyśmy się znaleźli w Rzymie, zatrzymał, auto przed
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego