był pan Stanisław, pierwszy mąż Rity, ojciec Joli. Na żydowską stronę już nie wróciłyśmy. Pan Stefan, mąż pani Reni, pojechał furgonetką gazowni do getta i przywiózł walizki z naszymi rzeczami na Miodową 7, do mieszkania, które pani Renia dla nas znalazła. Pani Renia zgodziła się zabrać z getta również moją kuzynkę Jankę, która nie wyglądała na Żydówkę, i zawieźć ją do swej matki pod Sandomierz, ale potrzeba było pieniędzy na Janki utrzymanie, choć za pół roku z góry, a oni nie chcieli dać więcej niż na miesiąc. Potem, gdy się zgodzili, było już zbyt niebezpiecznie, żeby pójść po Jankę do getta