jadę! - postawiła mu ultimatum mama. Więc ojciec pojechał się rozejrzeć. Nim się rozejrzał, było za późno.<br><br>Rosjanie zabrali nam ziemię i krowy, zostawili tylko dom. Mama bała się, że nas wywiozą na Sybir. Zaczęła piec chleb. Jestem kobietą pracującą, mówiła. Potem otworzyła w naszym domu bar. Tylko wino, piwo i kwas, wódki nie miała prawa sprzedawać. Ktoś doniósł, przyszedł Rosjanin i znalazł litrówkę pod ladą. Aha, wódkę sprzedajesz! - zawołał. Mama trzasnęła litrówką o ziemię i rozdeptała ją - udowodnij!<br><br>Chodziliśmy do szkoły jak przedtem, ja na Wełniance, a Misza i Żenia w Rożyszczu, ale uczyliśmy się rosyjskiego. Do Żeni zalecał się jej