marudzę,<br>Po czym, usłyszawszy wołanie staruszka, biegnę do pokoju.<br>[Muszę go ubrać<br>I podsadzić na wózek.<br>"Wie pan," - zwraca się do mnie, "Ta pielęgniarka, aż mi<br>skoczyło ciśnienie, bo w sumie..."<br>Kładę mu dłoń na ramieniu i jak rozpaczliwą modlitwę powtarzam:<br>"Rozumiem... rozumiem..."</><br><br><div1><tit1><foreign lang="eng">KEYMART</>. APOKALIPSA</><br><br>Przepycham się za nimi przez labirynt<br>półek. Kiedy zatrzymują się przy stoisku<br>z pieczywem, ja też<br>się zatrzymuję. Ona bierze<br>bochenek razowego chleba,<br>on dwa rogale; ja nic nie biorę.<br>Mija nas para staruszków, kobieta z<br>dwójką dzieci, kilkoro małolatów<br>na rolkach. Ich dwoje odczekuje<br>chwilę i idzie dalej; ja też idę.<br>Obok stoiska z alkoholem