i dać szansę komuś spoza grona najbardziej faworyzowanych kandydatów, komuś, kto właściwie nie ma nic do zaoferowania, prócz potencjału - czyli Zakopanemu. Miało to być w zgodzie z zapisem karty olimpijskiej o przyczynianiu się do rozwoju nowych regionów. MKOl zdecydował jednak inaczej, komisja wybrała dwóch kandydatów, którzy mieli najwięcej do zaoferowania, łącznie z obiektami sportowymi, na których już dziś można by rozegrać olimpiadę. I to właśnie, zdaniem zakopiańskiego burmistrza jest dowodem na sprzedajność MKOl-u i jego szefa, na to, że kieruje się interesem własnym, a nie ideą olimpijską. - Gdyby do finału dostał się kto inny - to mogliśmy uznać to za porażkę