od brzegu przepaści. Widzieliśmy, jak spod kół jadącego przed nami samochodu pryskają kamienie i spadają w otchłań. W takich więc chwilach przerywaliśmy rozmowę, bo jednak nie czuliśmy się zbyt pewni życia, ale to nie trwało długo. Mijaliśmy szczęśliwie skały i przepaście, droga prostowała się, przed nami otwierał się widok na łagodne, pokryte lasami stoki i na wysokie góry, ale jeszcze odległe. Nasza rozmowa mogła toczyć się dalej. Dowiedziałem się, że wybuch rewolucji październikowej zastał malarza Z. i jego bardzo wtedy młodą żonę we Francji. Nie żyli w nędzy, ale trzeba powiedzieć, że biedowali, trwała jeszcze wojna. W tamtych czasach biedowała większość