Henryk nieco chwiejnym krokiem (nie ma się czemu dziwić, być podczas jednego wieczoru unicestwionym i obrzuconym durnością to wyczerpujące) poszedł za Wandą do przedpokoju. Zrozumiałem, że jeśli nie chcę stracić kontaktu z Wandą, muszę zdobyć się na akcent osobisty, wstałem więc i głośno a powoli wyraziłem swój pogląd "Robert, jesteś łajdakiem", "nie mam już przyjaciół, ty także zdradziłeś mnie, Stanisławie G.!" - ryknął z furią Tęgopytek, dopadł mnie jednym susem i chwytając za ramiona zaszeptał "powodzenia, Stasinku, ale nie zapomnij, że jutro o szóstej Lola przebiera się u mnie w pokutniczy worek", "ten samiec zabije magistra" - zawołała z przedpokoju Wanda, uwolniłem się