perłowa suknia nie przysłaniała już niczego, bo nawet włosy, już uwolnione, spłynęły gęstą czarną falą ledwie do ramion,<br>i obudziły mnie słowa Felka, który opowiadał o Wigilii tysiąc dziewięćset trzydziestego dziewiątego roku, pierwszej wojennej, tam u nich, w Pińsku, o wigilijnej kolacji w rodzinnym gronie, już skromniejszej niż przedtem, o łamaniu się opłatkiem najpierw taty i mamy, a jego, Felka, z siostrą Basią, potem Basi z mamą i jego z tatą, i Basi z tatą, a jego z mamą...<br>a wszyscy życzyli sobie, aby nadchodzący rok okazał się przychylniejszy, choć nie bardzo w to wierzyli, i cieszyli się upominkami, jakie znaleźli pod