porywie wiatru. Światło zgasło po godzinie, telefon nie działał, kilkoro turystów, mieszkających w schronisku zeszło, podobnie jak cały personel do holu koło recepcji, skąd dobrze widać było niemal kładące się poziomo smreki na stoku Ropy. Zaczęło się błyskać, a siła wiatru stale rosła. Przy świetle błyskawic zobaczyli, jak grube pnie łamią się jak zapałki, a korony drzew lecą w powietrzu jak wiechcie siana. <br>Nie spali całą noc. Wiatr ucichł dopiero przed południem 9 maja, zaczął padać deszcz, potem śnieg. W porze obiadowej przyszli z Zakopanego koledzy z GOPR-u i pracownicy TPN-u ocenić straty. Znikł cały las na stokach Ropy, częściowo