wypakowywania koszów z pościelą i bielizną, a ojciec do ustawiania książek na półkach. Krysia pomagała ojcu, a ja, ziewając od ucha do ucha, czekałem na spóźnioną o parę godzin kolację.<br><br>Gdy zapłonęły oprawione przez Jegora lampy i oświetliły pokoje, od frontu rozległ się ostry dzwonek. Do salonu wkroczyła wsparta na lasce właścicielka domu Anna Andriejewna Zariecka, w obszernym futrze na lisach, w sobolawej czapie, żeby - jak oświadczyła - poznać swych nowych lokatorów. Brodę jej porastał siwy mech, rzadki, wijący się wąs pokrywał górną wargę, kępy siwej szczeciny wyglądały z wielkich uszu sczerniałyćh ze starości czy też z brudu. Palce powykręcane przez reumatyzm