wieczorami patrzył na Rzekę. Warcek leżał u nóg, <br>a Dominika stawała blisko, nie śmiąc się odezwać. <br>Potem, któregoś dnia, dziadek nie przyszedł pod drzewa. <br>Usiadł na ganku, zdziwionego Warcka zawrócił z drogi <br>w dół gwizdem, Dominikę zaś spytał, jak spędziła <br>dzień. Czy widziała Pawła? A co z amatorem witamin? <br>Był łaskaw złożyć wizytę na ich górze?<br>Dziadek nie patrzył na Rzekę, a po prostu przed siebie, <br>i Dominika odetchnęła z radosną ulgą. Mogła <br>już się odzywać, a nawet śmiać. Warcek przyglądał <br>jej się z ukontentowaniem, szczerzył zęby, wtórując <br>radości Dominiki, młócił ogonem trawy i sypał <br>iskrami ze ślepiów i sierści.<br>- Naelektryzowany