co swoje wiem, to wiem - mruknął Mielczarek. - Ale ja bym miał do paniusi prośbę.<br><br> - Słucham, nie wiem, co mogłabym zrobić.<br> - Nic wielkiego. Mały mi słabuje. W inszych dworach jak jest dziedziczka, to i dziecka mają opiekę, ale nie u nas. Przecie do tej Niemkini nie będę chodził. Gdyby paniusia była łaskawa i zajrzała w skromne progi.<br> Poczuła, że coś odrzuca ją od tego człowieka, opanowała się jednak i wypytawszy dokładnie, które zajmują mieszkanie, obiecała wpaść po południu.<br> Reidernowa skrzywiła się, kiedy zapytała ją, czy we dworze znajduje się coś w rodzaju podręcznej apteczki. Nie wiedziała. Kłopotom zaradziła Gawlikowa. Wyciągnęła z przepastnej