się w walkę, natychmiast skręcił w lewo i zwinął się w zamknięte koło. Nastawił jeża. Messerschmitty szły w tym kole wszystkie na jednym poziomie, tworząc olbrzymią redutę powietrzną, władającą silnym ogniem na wszystkie strony. Nie sposób było się zbliżyć.<br><br>Urbanowicz i brytyjscy myśliwcy krążyli nad przeciwnikiem, bezradnie wypatrując szczeliny w "latającej fortecy". Kilku z nich dopadało koła to tu, to tam, polując krótkimi seriami pocisków, i odskakiwało. Z małym pożytkiem. Dwie własne maszyny, Hurricany, zaczęły dymić i poszły ku ziemi. Koło tymczasem toczyło się nadal nienaruszone, spokojne, wyzywające. Pyszałkowaty w swej pewności siebie obraz hitlerowskiej buty, jakiś bezczelny wieniec urągający niebu Anglii