Typ tekstu: Prasa
Tytuł: Tygodnik Podhalański
Nr: 7
Miejsce wydania: Zakopane
Rok: 1999
takiej senności, że po prostu padłyśmy na posłania tak, jakeśmy stały. Nie pamiętam, czy spałam na kanapie, czy na gołej podłodze, czy zdążyłam przynajmniej zdjąć kapce, dość że obudziłam się dopiero przed świtem, gdy nasza gospodyni zaczęła nami potrząsać i kusić gorącą herbatą. Pierwsze kroki po opuszczeniu domu nie były łatwe. Nogi robiły wrażenie obcych, nie moich, nie miałam nad nimi władzy. Z trudem poruszałam te ciężkie, drewniane, niby-protezy - jak w tej sytuacji iść dalej? Na szczęście drętwota szybko minęła i kiedy wchodziłyśmy do centrum Rabki, szłam już prawie swobodnie.
Zaczęło szarzeć, kiedy właśnie w Rabce przemaszerował przed nami oddział
takiej senności, że po prostu padłyśmy na posłania tak, jakeśmy stały. Nie pamiętam, czy spałam na kanapie, czy na gołej podłodze, czy zdążyłam przynajmniej zdjąć kapce, dość że obudziłam się dopiero przed świtem, gdy nasza gospodyni zaczęła nami potrząsać i kusić gorącą herbatą. Pierwsze kroki po opuszczeniu domu nie były łatwe. Nogi robiły wrażenie obcych, nie moich, nie miałam nad nimi władzy. Z trudem poruszałam te ciężkie, drewniane, niby-protezy - jak w tej sytuacji iść dalej? Na szczęście drętwota szybko minęła i kiedy wchodziłyśmy do centrum Rabki, szłam już prawie swobodnie.<br>Zaczęło szarzeć, kiedy właśnie w Rabce przemaszerował przed nami oddział
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego