Typ tekstu: Książka
Autor: Pankowski Marian
Tytuł: Fara na Pomorzu
Rok: 1997
kiedy do chorego idzie kapłan z Panem Bogiem... Synu, godnie było, godnie...
I w dymie twarz swoją kryje, nie patrząc na Hansa, który głowę opuścił na piersi.

Kiedy wyszedł, skręcił w stronę rzeki. "Dlaczego tędy, a nie na łąki? Może dlatego, że bunkier i olszyna utożsamiły mi się definitywnie z legowiskiem miłosnym? Jak on to powiedział? Że "w górze, jak na dole, a na dole, jak w górze"?"
Rzeka przynajmniej jest czysta. Przystanął, bo jakby usłyszał zaprzeczenie. "Tu widziałem śpieszącego chyłkiem emeryta z wiatrówką w ręku po okaleczeniu gawrona".
Po niedawnej ulewie rów biegnący wzdłuż muru pełen był wody. Szedł dalej
kiedy do chorego idzie kapłan z Panem Bogiem... Synu, godnie było, godnie... <br>I w dymie twarz swoją kryje, nie patrząc na Hansa, który głowę opuścił na piersi. <br><br>Kiedy wyszedł, skręcił w stronę rzeki. "Dlaczego tędy, a nie na łąki? Może dlatego, że bunkier i olszyna utożsamiły mi się definitywnie z legowiskiem miłosnym? Jak on to powiedział? Że "w górze, jak na dole, a na dole, jak w górze"?"<br> Rzeka przynajmniej jest czysta. Przystanął, bo jakby usłyszał zaprzeczenie. "Tu widziałem śpieszącego chyłkiem emeryta z wiatrówką w ręku po okaleczeniu gawrona". <br>Po niedawnej ulewie rów biegnący wzdłuż muru pełen był wody. Szedł dalej
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego