Typ tekstu: Książka
Autor: Musierowicz Małgorzata
Tytuł: Dziecko piątku
Rok: 1993
tak, jakby ją ktoś oszukał.
Gburek stał przed nią, z gasnącym ożywieniem na twarzy. W jego oczach już się budziła podejrzliwa niechęć.
- O co chodzi? - spytał.
- Maliny - odpowiedziała Aurelia apatycznie. - Widzę je - o, tam.
Podeszła spokojnie do krzewów, po czym zerwała dwie maliny i uroczyście je zjadła.
I nagle wydała lekki okrzyk przestrachu.
Za pierwszym zwałem maliniaka, w dołku wydeptanym pośród gąszczu, obok leżącego roweru stał czerwony jak nieboskie stworzenie, zziajany, oblany potem i usmarowany błockiem Konrad i - z miną wyrażającą zupełną obojętność - zbierał maliny, a zrywał je tak gwałtownie, że aż krzaki się trzęsły.

6.

- Pyszny był befsztyczek - powiedziała Gabrysia
tak, jakby ją ktoś oszukał.<br>Gburek stał przed nią, z gasnącym ożywieniem na twarzy. W jego oczach już się budziła podejrzliwa niechęć.<br>- O co chodzi? - spytał.<br>- Maliny - odpowiedziała Aurelia apatycznie. - Widzę je - o, tam.<br>Podeszła spokojnie do krzewów, po czym zerwała dwie maliny i uroczyście je zjadła.<br>I nagle wydała lekki okrzyk przestrachu.<br>Za pierwszym zwałem maliniaka, w dołku wydeptanym pośród gąszczu, obok leżącego roweru stał czerwony jak nieboskie stworzenie, zziajany, oblany potem i usmarowany błockiem Konrad i - z miną wyrażającą zupełną obojętność - zbierał maliny, a zrywał je tak gwałtownie, że aż krzaki się trzęsły.<br><br>6.<br><br>- Pyszny był befsztyczek - powiedziała Gabrysia
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego