gorzkimi łzami, szlochając i z trudem łapiąc oddech. <br>Dlaczego ich nie zatrzymała? Dlaczego?... Powinna im zabronić, powinna była <br>krzyczeć... nie dać im!<br>Sąd<br> Skręciwszy w stronę domu, Pestka zobaczyła, że matka stoi przed gankiem i patrzy <br>niespokojnie na drogę. -<br>Idę! Idę! - krzyknęła głośno i machnęła powitalnie ręką. Pani Ubyszowa drgnęła <br>lekko i choć dzieliło je już tylko kilkanaście kroków, wbrew zwyczajowi nie <br>poczekała na córkę, tylko szybko weszła do sieni. Zanim znikła, Pestka zdążyła <br>zauważyć, że wyraz niepokoju w jej twarzy ustąpił wyrazowi gniewu. Poczuła się <br>nieprzyjemnie.<br> Zbliżała się do domu, niezdecydowana, co ma powiedzieć, i w ostatniej chwili <br>postanowiła, że