wyraz, zrobiła się ponura i złośliwa. <page nr=265><br>- Zazdrość panu, co? - powiedział odchodząc do pokoju.<br>Uwalił się na kanapę i na twarz jego wypełzła rozpacz nurtujących go, straszliwych zapewne myśli. Mrok osnuwał jego postać i zdawał się ją zatracać. Lucjan przymknął oczy i pogrążył się w czystej kontemplacji. Miał wrażenie rozkołysania i lekkości. Jak z dalekiej odległości dobiegały doń szmery z ustępu, szelest spódnicy Felicji, trzask drzwiami, potem jej kroki, melodia jakaś i znowu trzask drzwi, ale tym razem schodowych. Popadł teraz w zupełną drzemkę, spowodowaną absolutną ciszą. Trwało to dosyć długo. Jeszcze przez zasłonę omroczenia słyszał czyjeś cichutkie kroki, trzask podłogi, głębokie