Typ tekstu: Książka
Autor: Krzysztoń Jerzy
Tytuł: Wielbłąd na stepie
Rok wydania: 1996
Rok powstania: 1978
zaglądały ciekawe twarze.
- Co to, już przerwa? - zdumiała się Jaśka.
- Nie słyszeliście gwizdka? - zagadnął robotnik. - No, no, nic dziwnego... Liubow nie kartoszka!
Samowałow pogroził mu pięścią i wymknął się z szopy. Jaśka nalewała wrzątek do kubków, dzbanków i manierek. Niektórzy wsypywali okruchy prasowanej namiastki herbaty, były to niewiadomego pochodzenia wytłoki lepiące się w palcach, wrzucone do wrzątku dawały tłusty, brunatny napar, lepkie kostki zwane pogardliwie "kirpicznym czajem". W kolejce nadeszli też Zosia, Ziuta i Stach, zamieniła z nimi kilka słów, ale musiała się spieszyć, gdyż przerwa trwała krótko, a na obsłużenie czekało kilkadziesiąt osób. Grzbiet ją rozbolał od ciągłego schylania. Nabrała
zaglądały ciekawe twarze.<br>- Co to, już przerwa? - zdumiała się Jaśka.<br>- Nie słyszeliście gwizdka? - zagadnął robotnik. - No, no, nic dziwnego... &lt;foreign&gt;Liubow nie kartoszka!&lt;/&gt;<br>Samowałow pogroził mu pięścią i wymknął się z szopy. Jaśka nalewała wrzątek do kubków, dzbanków i manierek. Niektórzy wsypywali okruchy prasowanej namiastki herbaty, były to niewiadomego pochodzenia wytłoki lepiące się w palcach, wrzucone do wrzątku dawały tłusty, brunatny napar, lepkie kostki zwane pogardliwie "&lt;foreign&gt;kirpicznym czajem&lt;/&gt;". W kolejce nadeszli też Zosia, Ziuta i Stach, zamieniła z nimi kilka słów, ale musiała się spieszyć, gdyż przerwa trwała krótko, a na obsłużenie czekało kilkadziesiąt osób. Grzbiet ją rozbolał od ciągłego schylania. Nabrała
zgłoś uwagę
Przeglądaj słowniki
Przeglądaj Słownik języka polskiego
Przeglądaj Wielki słownik ortograficzny
Przeglądaj Słownik języka polskiego pod red. W. Doroszewskiego